Piękno polskich świąt Bożego Narodzenia może w pełni docenić tylko ten, kto choć raz spędził je z dala od domu i rodziny, poza granicami kraju. Trudno opisać jak bardzo człowiek czuje się samotny i jakie towarzyszą mu emocje. I choć Boże Narodzenie na Wyspach jest wyjątkowo piękne to nie ma wiele wspólnego z naszym. To znaczy globalne zwyczaje choinkowo-mikołajowe są podobne, ale kulinarnie oni i my to dwa odrębne światy.
W polskiej tradycji kluczowym posiłkiem jest kolacja wigilijna, jarska, uroczysta, rodzinna. Kilka lat temu taką kolację jedliśmy w jednej z polskich restauracji w Londynie. Był opłatek, barszcz z uszkami a nawet karp. W Polsce wieczór wigilijny ma magiczny nastrój. Ruch na drogach maleje, ludzie są uroczyście ubrani i jakby trochę bardziej życzliwi. Tymczasem wieczorem 24 grudnia w Londynie trwają ostatnie gorączkowe przygotowania. Sklepy nadal są otwarte, pełne klientów, metro i autobusy jeżdżą jak w dzień powszedni. Dla Brytyjczyków świętowanie zacznie się dopiero nazajutrz o świcie. Wtedy to dzieci będą z wypiekami na twarzy sprawdzać wiszące na kominku kolorowe skarpety. Dzieci wierzą, że Mikołaj przeciska się do mieszkania przez komin i wrzuca do skarpet upominki. Na wszelki wypadek dla strudzonego jegomościa zostawiają przed kominkiem talerzyk z ciasteczkami i szklankę mleka.
Wyspiarze wyjątkowo uroczyście świętują bożonarodzeniowy obiad. Królem na stole jest nadziewany indyk. Do tego serwowane są pieczone warzywa – marchewki, pasternaki, groszek i ziemniaki. Wszystkie obficie zalewane są gęsim tłuszczem i obsypane różnorodnymi ziołami. Wyjątkowym daniem jest brukselka z boczkiem serwowana tylko raz w roku. Co ciekawe, znakomita większość mieszkańców Wysp nie lubi brukselki ale jednocześnie nie wyobraża sobie świątecznego obiadu bez niej. Ot, taka świąteczna schizofrenia.
Świąteczny pudding
Po obiedzie czas na deser: moje ulubione kruche babeczki nadziewane bakaliami nazywane Mince Pies. Najsmaczniejsze gdy są serwowane na ciepło. Podobnie Christmas Pudding. To ciasto zrobione z prawie samych bakalii, głównie rodzynek i orzechów, karmelu, brandy i whisky. Za czasów wiktoriańskich pudding przygotowywało się kilka miesięcy przed świętami, aby wszystkie składniki nabrały właściwego smaku. Zwyczaj mówi, że pudding powinno się przygotować najpóźniej w ostatnią niedzielę przed adwentem. Samo serwowanie puddingu to rodzinne show. Gospodarz oblewa słodką bombę brandy i podpala ją. Płonącą wnosi do pokoju a goście grają na papierowych trąbkach i sypią konfetti. Później wszyscy się częstują, a jakby komuś było mało brandy w puddingu to danie polewa sosem śmietanowym z… brandy. Pudding służy też do przepowiadania przyszłości. Osoba, która znajdzie ukrytą w świątecznej bombie monetę może liczyć na powodzenie finansowe w nadchodzącym roku.
Kaloryczną kropką nad i jest napój, który w rankingu najmniej dietetycznych dań z pewnością znajduje się w ścisłej czołówce. To Eggnog, czyli mleczny drink, dawniej bardzo popularnych wśród brytyjskiej arystokracji, robiony na bazie tłustego mleka lub śmietanki, z dużą ilością cukru, odrobiną cynamonu lub gałki muszkatołowej i ubitych jajek, dzięki którym napój ma aksamitną teksturę. Eggnog, oprócz setek kalorii, zawiera też odrobinę brandy, rumu bądź burbonu.
Warto było doświadczyć Gwiazdki w Wielkiej Brytanii. Mimo to święta wolę spędzać w Polsce, wśród kochającej rodziny i bliskich. W szczęściu i uśmiechu. Czego i Wam życzę.